Wyprawa rowerowa do Wiednia (13-20 września 2011).

Pomysł zrodził się jakiś rok wcześniej, jednak dopiero 2-3 miesiące temu zacząłem powolne przygotowania do realizacji.
Plan był prosty, przejazd do Wiednia po trasie międzynarodowego szlaku rowerowego EuroVelo 9. Szlak ten wiedzie od morza Bałtyckiego do Puli w Chorwacji. Mnie interesował odcinek Wrocław - Wiedeń.

Dzień 1. Lichkov - Ołomuniec.
Godzina 5:05 pociąg REGIO do miejscowości Lichkov (stacja za Międzylesiem). Po ósmej jestem na miejscu, tutaj zaczynam swoją podróż. W zasadzie to pierwszy raz jadę rowerem obciążonym sakwami i już na pierwszych podjazdach odczuwam sporą różnicę (każde wytłumaczenie jest dobre :) ).
Na terenie Czech trasa biegnie miejscowymi ścieżkami rowerowymi, dlatego próżno wyglądać tabliczek z nazwą EuroVelo 9. Jadę ścieżką numer 51. Cały pierwszy dzień to jazda po górkach, więc albo fajne zjazdy na których można sobie odpocząć, albo ciągnące się w nieskończoność podjazdy (jak ja ich nie lubię !). Na szczęście pogoda w tym dniu jest ładna, więc można bez przeszkód podziwiać widoki. Popołudniu docieram do Ołomuńca, pozostaje jeszcze kwestia znalezienia noclegu i można uznać dzień na zakończony. Po krótkim błądzeniu po mieście docieram do hostelu Poets' Corner, gdzie mogę odpocząć po pierwszym dniu. Miejsce w pokoju z ośmioma łóżkami nie stanowiło tego dnia większego problemu :). Koszt noclegu: 300Kc + 200Kc kaucji zwrotnej.
Muszę przyznać, że właśnie tego wieczora miałem największe wątpliwości, co do kontynuowania podróży. Zmęczenie i świadomość tego, że to dopiero początek sprawiły, iż przez chwilę zastanawiałem się "... i co ja robię tu, co ty tutaj robisz ?".

Przejechany dystans: ok. 120km.



Dzień 2. Ołomuniec - Brno (Pohorelice).
Wstając rano, nie pamiętałem o wątpliwościach dnia wczorajszego i po śniadaniu wyruszyłem w dalszą drogę.
Tym razem moje wątpliwości (jak się później okazało słusznie) wzbudziła pogoda. Duża ilość chmur i pierwsze krople deszczu nie zapowiadały przyjemnej przejażdżki. Co ciekawe, gdy wyjechałem z Ołomuńca niebo przejaśniało i pojawiło się słońce. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo, godzinę później rozpadał się deszcz, który momentami padał dość intensywnie, tak że trochę czasu spędziłem w lesie czekając, aż opady zmniejszą swoją intensywność.
Trasa podobna do poprzedniego dnia: raz w dół, dwa razy w górę. W tym dniu sumaryczna długość podjazdów zdecydowanie przewyższała ilość zjazdów.
Deszcz się na chwilę uspokoił, co pozwoliło mi trochę przeschnąć. Około godziny 15 dojechałem do Brna. Jako, że nocleg zaplanowałem trochę bliżej granicy, pozostało się przeprawić przez miasto. Przejazd przez Brno i wyjazd na właściwą drogę zajęło mi więcej czasu niż zakładałem. Jeszcze przed zmrokiem szczęśliwie dotarłem do miejscowości Pohorelice, gdzie zatrzymałem się z hostelu ALFA. Pokój dwuosobowy (bez zameldowanej drugiej osoby) z łazienką i szybko zapomniałem o trudach tego dnia. Koszt noclegu: 354 Kc.

Przejechany dystans: ok. 120km.



Dzień 3. Brno (Pohorelice) - Wiedeń (Wulkaprodensdorf).
Pobudka o godz.7, śniadanie i koło 8 ruszam w dalszą trasę. Górki jakby się skończyły, trasa bardziej płaska. więc i przyjemniej się jedzie. Pogoda również bez zarzutu.
Z Brna do Wiednia prowadzi ścieżka rowerowa nr 4. Idzie ona inaczej niż EuroVelo 9. Wybrałem ją, bo po prostu była krótsza :)
Przekraczam granicę z Austrią i wjeżdżam do miejscowości Laa an der Thaya. Tutaj nastąpiła mała pomyłka odnośnie kierunku jazdy, szybko jednak została naprawiona. Od teraz poruszam się ścieżką nr 5. Kolejne tablice na trasie informujące o zbliżającym się Wiedniu, oraz sam fakt, że nigdy wcześniej nie byłem w Austrii sprawiają, że jedzie się fajnie i nie czuć wielkiego zmęczenia. W końcu zamierzony cel staje się faktem, oto przede mną stoi Wieden !!!
Jest koło godziny 16, nie ma czasu na zwiedzanie wszak muszę dotrzeć do miejsca zakwaterowania, ładnych parę kilometrów za Wiedniem - miejscowość Wulkaprodensdorf.
Tutaj zaczyna się walka z czasem :) , planu Wiednia oczywiście nie posiadam, bo po co ? Ruszam w stronę centrum, wiem że muszę dotrzeć do Dunaju. Godzinę lub dwie później przekraczam Dunaj i teraz zaczynają się schody :) Próbując "przeciąć" Wiedeń oczywiście wyjeżdżam nie tam gdzie zakładałem. Kur...cze, gdzie ja w ogóle jestem ? Zmrok zapada, a ja ciągle we Wiedniu. Sprawdzam niezbyt dokładne mapki, pytam ludzi (pomimo braku znajomości języka niemieckiego). No, już chyba wiem którą drogą jechać. Zmrok zapadł, czas włączyć oświetlenie i śmigam. Tak ! To droga numer 16, jadę ! Po godzinie zorientowałem się, że zmierzam nie w tę stronę. Jestem co raz bardziej wściekły na siebie, że tak kiepsko się przygotowałem, a jednocześnie jestem co raz bardziej zdeterminowany, aby mimo wszystko dotrzeć już dzisiaj do celu. Udało się !!! Jest godzina 23:30, odszukuję zapisany adres i jestem u celu mojej wyprawy ! Szybki prysznic i padam jak kłoda do łóżka :)

Przejechany dystans: ok. 220km !!!



Dni 4,5,6. Wulkaprodensdorf.
Zatrzymałem w domu u Pani Mariolli. Warunki naprawdę super, zawsze rano pyszne śniadanie. Teraz to jest moja baza wypadowa do wycieczek po Burgenlandzie (tak nazywa się ta okolica).
Zaopatrzony w dokładną mapę okolicy jeżdżę na wycieczki ścieżkami rowerowymi których tu nie brakuje. Niedaleko znajduje się jezioro Nezyderskie, otoczone trasami rowerowymi. Kilkanaście kilometrów od Wulkaprodensdorf przebiega granica węgierska. Krótko mówiąc, jest gdzie jeździć. Przez wszystkie te dni pogoda znakomita.



Dzień 7. Wulkaprodensdorf - Bratysława.
Przychodzi poniedziałek, czas wracać. Na moje nieszczęście tego dnia następuje również załamanie pogody. Przez noc i rano pada, na szczęście opady ustają koło godz.10 i mogę ruszać. Niestety wieje silny wiatr i jak to zwykle bywa, bez względu na to w którą stronę jadę, zawsze wieje przeciwnie do kierunku jazdy :). Choć dystans nie był długi, z uwagi na tenże wiatr, wydawało mi się, że droga nie ma końca. W końcu jednak jest granica, to już Słowacja i widać już Bratysławę.
Jak tylko wjechałem do stolicy Słowacji zaczyna padać.
Tutaj zakończę tę wyprawę, dalej pojadę pociągiem. Oczywiście głównej stacji w Bratysławie nie udało mi się namierzyć. Z uwagi na padający deszcz zatrzymuję się na noc w akademiku. Koszt: 12-13 Euro.

Dzień 8. Bratysława - Wrocław.
Jak się okazało następnego dnia niedaleko od akademika w którym nocowałem była główna stacja :) - Bratislava hlavna stanica.
Teraz już tylko przesiadki z pociągu do pociągu. Zilina, Zwardoń, Katowice i jestem we Wrocławiu.
Swoją drogą przewożenie rowerów w polskich pociągach znacznie odbiega od standardów choćby w Słowacji.



Przejechany dystans (łącznie): ok. 760km. Rowerem oczywiście :)


A przyszłym roku to bym pojechał do... jeszcze się zastanowię :)